Zakładam, że większość coachów pytanych o zdefiniowanie swojej branży w jednym zdaniu ma zasadniczy problem. Daleko prościej jest powiedzieć, czym coaching nie jest, niż przytoczyć zgrabną i wyczerpującą problem formułę. Podeprę się zatem definicją stworzoną przez Izbę Coachingu:
„Coaching to metoda wspierania rozwoju, realizowana w formie cyklu spotkań pomiędzy coachem a klientem, podczas których coach, poprzez aktywne słuchanie, zadawanie pytań oraz stosowanie innych specyficznych narzędzi i zadań rozwojowych, towarzyszy klientowi w wyznaczaniu ważnych dla niego celów, odnajdywaniu wewnętrznych zasobów potrzebnych do ich realizacji oraz ustalaniu i wdrażaniu planów działań. Coach wspiera klienta w odkrywaniu i efektywnym wykorzystaniu osobistego potencjału celem podnoszenia jakości życia.”
Dla mnie coaching to metoda balansująca na pograniczu kilku dziedzin (psychologii, doradztwa, terapii, mentoringu), wybierająca z nich to, co klientowi najbardziej potrzebne w realizacji ustalonego celu, a zarazem tworząca zupełnie nową jakość. U jej źródeł leży bowiem założenie, że to klient wie, co jest dla niego najlepszym rozwiązaniem, najbardziej adekwatnym do okoliczności, w których się znalazł, a jednocześnie najbardziej poszerzającym horyzonty dostępnych rozwiązań. Rolą coacha jest wydobycie tej wiedzy poprzez stawianie wyzwań, które z jednej strony będą możliwe do osiągnięcia, z drugiej atrakcyjne i pożądane.
Coaching odbywa się zawsze w relacji klient-coach . Klient wnosi do niej potrzebę zmian i wolę działania, coach natomiast daje wsparcie, wiarę w sukces oraz narzędzia, które pozwolą jasno zdefiniować i osiągnąć założone cele. Całość procesu nie kończy się wyłącznie osiągnięciem zamierzeń – coaching daje o wiele więcej. Daje zwiększenie samoświadomości klienta, wzmacnia jego pewność siebie i daje mu narzędzia, dzięki którym będzie w stanie już sam stawiać sobie kolejne wyzwania i osiągać kolejne sukcesy. Największym sukcesem coacha staje się - paradoksalnie - fakt, że przestaje być potrzebny.